aYia – aYia

Na album aYia czekałem w 2018 roku najbardziej. Ich pierwszy utwór pojawił się w okolicach października 2016 r. w ramach cyklu Hvalreki (seria cyfrowych debiutów pod szyldem Bedroom Community). Od tamtego czasu, czyli od kawałka Water Plant minęły jakieś dwa lata. Płyta wydana została 16 listopada 2018 r. i jest zbiorem 9 utworów, a jednocześnie dowodem niesamowitego muzycznego kunsztu trójki młodych islandzkich artystów. Dla mnie bezsprzecznie – to najlepszy album 2018 roku.

Dobrze słuchało się  aYia w wersji cyfrowej, ale ubiegłoroczne spotkanie z nimi twarzą w twarz podczas krakowskiego koncertu utwierdziło mnie w przekonaniu, że to jeden z najlepszych obecnie projektów na islandzkiej scenie. Wiem, że tamtego majowego wieczoru zdecydowana większość ludzi przyszła posłuchać GusGus, ale dla mnie gwiazdą było aYia. To zespół, który nie tylko brzmi, to artystyczny zamysł, świadoma droga ludzi, którzy konsekwentnie i bez pośpiechu realizują swoją pasję.

Początek

Projekt od początku owiany był aurą tajemnicy. Dbali o to sami artyści, unikając wywiadów, rozgłosu, ba – nie podając nawet składu zespołu. Oczywiście do czasu, bo po ukazaniu się kilku cyfrowych singli podstawowe informacje zaczęły jednak przenikać do internetu.

Pomysłodawczynią projektu była Ásta Fanney Sigurðardóttir, artystka wcześniej związana bardziej ze sztukami wizualnymi i poezją. Muzyka zawsze jednak towarzyszyła jej pracy i w pewnym momencie postanowiła pójść w jej kierunku. Skład aYia uzupełnili Kári Einarsson i Kristinn Roach. Jednego z nich poznała podczas swoich prób i wokalnych improwizacji na uczelni. Po zamknięciu budynku spotykali się tam i grali razem, tworząc początkowo duet. Z kolei drugiego z muzyków poznała podczas pracy nad zupełnie innym muzycznym projektem. To było coś, co Ásta nagrywała tylko dla siebie, muzyczny materiał, który chciała zachować w swojej szufladzie, z założenia nigdy nie miał się ukazać. Kiedy okazało się, że Kári i Kristinn znają się, Ásta bardzo szybko połączyła ich siły w jednym, wspólnym już zespole.

aYia - foto: Bartek Wilk
aYia – foto: Bartek Wilk

aYia

Kierunek, który obrali okazał się fantastyczny. Mroczna (momentami wręcz industrialna) elektronika połączona z delikatnym kobiecym wokalem. Wiem, brzmi to jak opis jednego z wielu islandzkich zespołów. W tym przypadku wszystko jednak jest wyjątkowe – poczynając od barwy głosu, intonacji, sposobu śpiewania i specyficznego zachowania Ásty na scenie i jej przeżywania muzyki, po niesamowite zgranie, fantastyczne mroczne melodie i potężne brzmienie elektroniki. Album słuchany w całości wciąga, wkręca wręcz w pewien hipnotyczny trans. To muzyka islandzka w najlepszym wydaniu, także dosłownie, bo album wydany został w – moim zdaniem – najlepszej aktualnie wytwórni na Wyspie. Pięć na pięć gwiazdek, a dołożyłbym jeszcze jedną za teledysk do Slow (reż. Alexandre Souêtre).

https://pl-pl.facebook.com/ayiaayiaayia/
https://ayia.bandcamp.com/releases
O albumie mówiłem też na antenie radiowej audycji Tónlist – Radio Centrum 89,00 FM – https://www.mixcloud.com/muzykaislandzka/t%C3%B3nlist-55-29052018/

aYia cover art
aYia cover art
Written By
More from Bartek Wilk
Kolejny album Sigur Rós już w przyszłym roku?
Jak podaje portal icelandreview.com opierając się na źródłach zbliżonych do gazety Fréttablaðið,...
Read More
0 replies on “aYia – aYia”