Specjalnie dla nas – wywiad z Úlfurem

Na swoim koncie ma już światową trasę koncertową, kilka płyt nagranych z zespołem i w projektach solowych. Porusza się w wielu muzycznych gatunkach – od metalu po elektronikę, a niebawem światło dzienne ujrzy jego kolejna produkcja, tym razem firmowana własnym nazwiskiem. Po raz pierwszy wywiad z Úlfurem Hansonem chciałem przeprowadzić kilka lat temu, tuż po krakowskim koncercie Jónsiego na Sacrum Profanum. Właściwie wszystko było już dogadane, ale jakoś… rozeszło się po kościach i do rozmowy wróciliśmy dopiero teraz, przy okazji nadchodzącej płyty „White Mountain”.

You can read this article in English. Click here.

Bartek: Cześć Ulfur! Od Twojej ostatniej wizyty w Polsce minęło sporo czasu, jak się miewasz?

Úlfur: Wspaniale!

Bartek: Na początek wróćmy właśnie do trasy koncertowej z Jónsim. Dałeś się poznać polskiej publiczności jako świetny muzyk i człowiek. Ludzie pytali o Twoje muzyczne projekty – Klive i Swords of Chaos, albumy i koncerty. Stałeś się rozpoznawalną postacią. Czy czujesz, że jesteś teraz znany na całym świecie?

Úlfur: Dzięki! Tak szczerze mówiąc to nie doświadczam tego na co dzień, ale jestem bardzo szczęśliwy, że ktoś słucha mojej muzyki.

Bartek: Tak duża trasa, jak ta w 2010 roku musiała być bardzo wyczerpująca, ale z drugiej strony na pewno była wielką szansą żeby zebrać sporo doświadczenia. Byłeś bardzo zajęty, ale jednak znalazłeś czas, żeby pracować/nagrywać nowy album. Jak Ci się to udało?

Úlfur: Trasa koncertowa też może być bardzo inspirująca. Każdego dnia spotykasz nowych ludzi i poszerzasz swoje horyzonty podróżując. Cała ta sprawa z kontuzją mojej ręki była dość przerażająca, ale dała nam kilka dni odpoczynku gdzieś w szwedzkim wiejskim otoczeniu.

Bartek: Ciężko było grać z kciukiem w gipsie?

Úlfur: Wszyscy trochę się martwiliśmy, czy dam radę grać. Musiałem sporo używać mojego małego palca, który po pewnym czasie stał się bardzo mocny. Pewnie nigdy bym się nie dowiedział jaka w nim drzemie siła, gdyby nie ten wypadek.

Bartek: Zanim przejdziemy do Twojego nowego wydawnictwa, mógłbyś powiedzieć kilka słów o swoich dotychczasowych projektach – Swords of Chaos i Klive?

Úlfur: Swords of Chaos to czteroosobowy skład. W tej chwili pracujemy nad materiałem na nowy album. Praca z zespołem to świetny kontrast do moich solowych projektów muzycznych, a na dodatek kocham metal. Ten muzyczny gatunek jest dla mnie bardzo ważny odkąd miałem naście lat i wydaje mi się, że miał olbrzymi wpływ na muzę, którą tworzę samodzielnie.

Bartek: A Klive?

Úlfur: W 2008 roku wydałem album pod szyldem Klive. Miałem wtedy 20 lat i tak naprawdę nie wiedziałem do końca co robię. Sweaty Psalms był dość mocno eksperymentalny i jestem z niego dumny. Dzisiaj czuję się bardziej związany i skupiony na mojej muzyce, dlatego naturalnym krokiem było nagranie kolejnego albumu pod własnym imieniem. Myślę, że ten projekt dał mi szansę bardziej się rozwinąć zanim zdecydowałem się występować jako Úlfur.

Bartek: Mieliśmy okazję usłyszeć singiel z albumu „White Mountain” więc wiemy już troszkę więcej o płycie. Jedną rzecz da się zauważyć – mała część Klive jest słyszalna, może mniej eksperymentalnie, a bardziej melodyjnie. Powiedz coś więcej o tym albumie.

Úlfur: Mam tak wielu utalentowanych przyjaciół, którzy pomogli mi przy powstaniu tego albumu. Alex niemalże zaczarował ścieżki pracując za konsoletą i pomógł mi osiągnąć o cel w inny sposób – to człowiek z niesamowitą intuicją. Miałem też olbrzymie szczęście, że moi przyjaciele wsparli mnie nagrywając partie smyczkowe, perkusyjne, klarnety, rogi… To poszerzyło brzmienie albumu do tego stopnia, że bez nich właściwie nie mógłby powstać.

Bartek: A co z wokalami? Możemy się spodziewać jakichś partii wokalnych czy to będzie raczej czysto instrumentalny album?

Úlfur: Alexandra z Mountain Man zaimprowizowała niesamowite wokale, które nagraliśmy 10 minut przed koncertem. To mój ulubiony fragment albumu.

Bartek: Jest jeszcze jeden aspekt Twojej muzycznej aktywności. Wiem, że byłeś autorem dźwięków do instalacji tworzonych przez Twoją siostrę. Wygląda na to, że jesteś dość blisko związany także ze sztukami wizualnymi.

Úlfur: Praca z Elín była bardzo inspirująca. Praca z czystym dźwiękiem, w przeciwności do tworzenia muzyki jest bardzo intrygująca i często daje inne spojrzenie i nastawienie do procesu twórczego.

Bartek: Dwa lata temu spędziłeś kilka dni w Krakowie razem z całym zespołem. Jak podobało Ci się w naszym kraju?

Úlfur: Kraków był wspaniały, zwłaszcza te średniowieczne knajpy, w których panuje półmrok. Pamiętam też smoka ziejącego ogniem, znajdującego się w pobliżu zamku. To było duże wrażenie i zapadło nam w pamięć.

A jeśli chodzi o polską muzykę… hmmm… Słuchałem kiedyś Vadera i Behemota, ale to było już lata temu.

Data premiery debiutanckiego albumu Úlfura – White Mountain to 30 marca 2012 r. Wyda go (na razie na Islandii) Kimi Records. Tego dnia znajdziecie u nas pełną recenzję płyty.

Zajrzyjcie na oficjalną stronę Úlfura.

Zdjęcia: oficjalna strona artysty na facebooku.

Written By
More from Bartek Wilk
Benni Hemm Hemm – Eliminate Evil, Revive Good Times
Około 1,4 tys. km dzieli Glasgow od Reykjaviku. Dużo? Biorąc pod uwagę...
Read More
Leave a comment